+ czas dostawy
Zapłać za 30 dni
Opis
Trzeci tom niesamowitej serii fantasy The Cursebreakers
Zbliża się moment starcia dwóch królestw, lojalność zostaje poddana próbom, miłość jest zagrożona, a śmiertelny wróg powraca.
Emberfall się rozpada, rozdarte pomiędzy tych, którzy wierzą, że Rhen jest pełnoprawnym księciem a tych, którzy są skłonni rozpocząć nową erę pod rządami Greya, prawowitego dziedzica. Grey zgodził się zaczekać dwa miesiące, zanim zaatakuje Emberfall, a w tym czasie Rhen odwraca się od wszystkich - nawet od Harper, podczas gdy ona desperacko próbuje pomóc mu odnaleźć ścieżkę wiodącą do utrzymania pokoju.
Jednocześnie Lia Mara zmaga się z trudami rządzenia Syhl Shallow łagodniejszymi metodami niż jej matka. Lecz po latach cieszenia się pokojem, po tym, jak magia została wypędzona z kraju, niektórzy z poddanych są wściekli na młodą królową, że posiada księcia władającego magią oraz scravera u swojego boku. Kiedy zbliża się czas wypełnienia ultimatum Greya, Lia Mara zadaje sobie pytanie, czy potrafi być królową, jakiej potrzebuje jej kraj.
Opis pochodzi od Wydawcy.
Recenzje
Nad królestwami Emberfall i Syhl Shallow wisi widmo wojny – wojny, której w zasadzie nikt nie chce, ale wszyscy się do niej szykują. Tylko czy słuszne jest kopanie się po dwóch stronach barykady, gdy dawny, nieobliczalny wróg powraca? Oh, jak ja czekałam na tę książkę! Trzeci i ostatni tom cyklu Cursebreakers niósł ze sobą obietnicę na epicki finał tej bajkowej opowieści, zwłaszcza po wydarzeniach z poprzedniej części, gdy tak często stawało mi serce… I jakże bolesne było moje zdumienie i rozczarowanie, gdy nic takiego tu nie znalazłam. ☹ Nijakie – to chyba najlepsze określenie na to, co tu się dzieje. W sumie, tak jak pisała jakiś czas temu @o czym… , nasi bohaterowie chodzą tam i z powrotem i dumają: Harper – czy dokonała słusznych wyborów i nie zamienia się we własną matkę, Rhen – czy mógł postąpić inaczej i czemu tak nie zrobił, Lia Mara – czy faktycznie nadaje się na królową, skoro już nią jest i Grey – czy może rządzić i w sumie czemu go nie lubią… I tak mniej więcej przez pół książki. Grrr… I nawet Grey, TEN dowódca Grey, który od początku wkupił się w moje łaski, jest po prostu nudny. Dlatego tym razem to Rhen zyskuje w moich oczach. Jedyne fragmenty, które trzymają poziom, to te, w których pojawia się Lilith, trup ściele się gęsto, a flaki spływają z żyrandoli. Naprawdę, tylko tutaj czułam wreszcie jakieś emocje i grozę. Przy czym ostateczne starcie wydarzyło się burzliwie i w moim odczuciu za szybko. Odnoszę wrażenie, że autorka już na początku wiedziała, jak chce zakończyć tę historię, tylko po drodze brakło jej pomysłów jak do tego dobrnąć, a ten tom pisała, zapychając fabułę czym popadnie. Tyle dobrego, że całość czyta się mimo wszystko płynnie i szybko, lecz niestety nie jest to pochłanianie lektury bez reszty. Naprawdę nie potrafię powiedzieć, jakim sposobem moje oczekiwania tak bardzo rozminęły się z rzeczywistością, ale tak właśnie jest. I to naprawdę napawa smutkiem mój czytelniczy kawałek duszy. A może to wina świetnych książek, jakie przed nią czytałam? Nie wiem… Mam nadzieję, że Wy odnajdziecie w tej książce dokładnie to, czego szukacie, i może przywrócicie moją wiarę w ten cykl.