+ czas dostawy
Zapłać za 30 dni
Opis
Co wydarzyło się w Krakowie, pozostaje w każdym z nas "Krakowski splin" jest niczym tajemny portal umożliwiający podróż do miasta onirycznego i surrealnego, tonącego w oparach absurdu, czarnego humoru oraz czarnej magii. Ten osobliwy przewodnik po Krakowie zaprasza do wędrówki trasą ukrytych wymiarów i odsłania upojną i ulotną aurę miasta - jego kipiącą fermentem podświadomość. Impresjonistycznie odmalowany krakowski underground zaludniają ekscentryczni bohaterowie: odczarowany dorożkarz, kieszonkowy Mefistofeles, smutny demon, szewczyk Abdul, Rumski-Korsakoff, król Krakuff, a także smok wawelski, który okazuje się jaroszem i zapalonym grzybiarzem. Ta szalona miejska odyseja inspirowana jest "Paryskim splinem" Charlesa Baudelaire'a. Bo Kraków, jak żadne inne miasto w Polsce, zasługuje na swój własny splin!
Recenzje
Rozczarowanie... Dla przypomnienia definicja: spleen, splin – stan przygnębienia i złości, ponury nastrój, apatia, chandra. Według tego tłumaczenia dla mnie oznacza, że jest to stan, który może się odwrócić. Wszyscy znamy chyba słynny utwór Kory Krakowski spleen. I znowu dla przypomnienia refren: Czekam na wiatr co rozgoni Ciemne skłębione zasłony Stanę wtedy na raz Ze słońcem twarzą w twarz. Kora jak widać, czeka na słońce, które pozwoli się jej podnieść. Maciej Piątek kończy swój mroczny przewodnik, o tytule „Krakowski Splin”, pisząc: Dziś moje noce są przeklęte, a dni puste, i życie rysuje się przerywaną linią w tej strefie niczyjej pomiędzy nimi. Moja opowieść łapie zadyszkę i sunie na oparach, tętno narracji spowalnia i wszystko, co pozostaje mi w dłoniach, to nieposklejane wątki… I taka jest cała książka, Kraków jest mroczny, smutny, spowity między alkoholem, oparami dymu i absurdu. Pewnie jestem z innego pokolenia i inaczej patrzę na Kraków, znam go ze swoich wyjazdów z Piwnicy pod Barnami, Wierzynka, Grechuty, Leszka Mazana, Roberta Makłowicza z jego książki „Zjeść Kraków”, Niebieskiej Nyski, smacznego Kazimierza. To jest moja ocena i tylko moja. Nie mam zamiaru mówić komuś, że nie ma sięgać po książkę, bo może mu się spodobać. Jestem też krytykiem kulinarnym i zawsze oceniam danie według swojego gustu. To, co mnie nie smakuje, może zachwycić kogoś innego. Nie każdy musi lubić szpinak czy ostrygi, a inni się zachwycają, a co więcej nawet łączą te dwa produkty ze sobą. Ale znalazłem coś, co mnie ujęło. Rozdział Król Krakuff, który jest groteskową opowieścią o Królu Kraku, Smoku, Szewczyku. To zupełnie inna bajka z absolutnie zaskakującą pointą. Nie ukrywam, że przeczytałem raz, by poznać historię i drugi raz, by dobrze się bawić. Chętnie zobaczyłbym to na scence kabaretowej, bo jest zdecydowanie lepsza niż to, co pojawiało się na kabaretonach w telewizji. Czy żałuję czasu, który poświeciłem tej książce.? Nie, bo kocham czytać i poznawać inne strony życia. Podtrzymuję jednak, że mnie rozczarowuje i przygnębia swoim mrokiem. Chyba jest we mnie więcej z Kory niż autora Macieja Piątka.