Ktoś tu był przed tobą

Sonia nie może się doczekać wymarzonych wakacji w Hiszpanii ze swoim chłopkiem, który jak przypuszcza chce ją tam poprosić o rękę. Niestety… dziewczyna dość szybko i boleśnie przekonuje się, że towarzyszyć będą im koledzy chłopaka, a następne wydarzenia sprawiają, że para się rozstaje. Zrozpaczona dziewczyna wkrótce później poznaje czarującego Pedra- hiszpańskiego aktora. Między nimi zawęża się nić porozumienia, a może nawet coś więcej? Sielankę przerywa fakt, iż aktorzy z którymi współpracował mężczyzna zaczynają ginąć w taki sam sposób jak w filmie, w którym Pedro grał… seryjnego mordercę… Jedno jest pewne- czytało mi się ją lepiej niż poprzednią, i ta podobała mi się bardziej. Nie ma nic lepszego niż wciągająca książka. Nie ważne czy to słodki romans, krwawy thriller czy cokolwiek innego. Jeśli książka cię czymś zaskakuje, wciąga i sprawia, że nie możesz o niej zapomnieć lub się od niej oderwać, to znaczy, że dobrze trafiłaś. Plus za bohaterów. Mimo, że np. postać Krzyśka totalnie nie przypadła mi do gustu była wykreowana w dość ciekawy sposób. Sama Sonia- nasza główna bohaterka. Nie spodziewałam się, że tak spokojna, szara myszka w końcu postawi na siebie. Pedro? Tajemniczy, szarmancki… tajemniczo niebezpieczny…? Wszystko jak najbardziej na plus. Końcówka mnie wciągnęła jeszcze bardziej, czytałam z taką prędkością, że bałam się, że poprzecinam sobie palce od szybkiego przewracania kartek. Lubię również takie zabiegi jakie stosowała autorka- niby wskazywała jakąś drogę, jakieś poszlaki… ale na końcu i tak okazywało się, że prawda leżała zupełnie gdzieś indziej. Świetne. Widać, tutaj progres. Mimo, że dość szybko zaczęłam łączyć fakty kto może za tym wszystkim stać, nie nudziłam się, mało tego chciałam jak najszybciej ją skończyć by się przekonać czy miałam racje. *To jest moja prywatna opinia. Zachęcam do przeczytania i wyrobienia sobie własnego zdania. Współpraca.