Netlove

Gdy zobaczyłam tę pozycję, od razu zwróciłam na nią uwagę. Motyw enemies to lovers to jeden z moich odwiecznych ulubieńców; bardzo lubię też książkową koncepcję tych wszystkich anonimowych aplikacji, dlatego nie miałam wątpliwości, że prędzej czy później sięgnę po "Netlove". Za egzemplarz bardzo dziękuję @wydawnictworomantyczne ♥ Książka jest utrzymana w licealnym klimacie. W szkolnym zgiełku, zmieszanym z uwielbianym przez tłumy sportem, jakim jest koszykówka, oraz przesiadywaniem w bibliotece, znajduje się również miejsce na uczucia i pierwsze miłości. Dzięki temu mamy tu do czynienia z całkiem lekką historią, którą szybko się czyta, czemu sprzyja również naturalność pióra autorki. 99% myśli należy w tej książce do Samanthy, co do której jestem dość neutralnie nastawiona. Z jednej strony od początku można się z nią utożsamić, choćby i jako książkara, a z drugiej czasami wydawała się nieco infantylna, szczególnie w kwestii decydowania o uczuciach. Ale znów: mamy tu do czynienia z nastolatką. Przyznam szczerze, że ostatni rozdział uświadomił mi, jak niewiele tak naprawdę wiemy o bohaterach. Nie poczułam też zbyt dobrze tej relacji między Sam a Tajemniczym Nieznajomym. Miałam wrażenie, że czegoś mi w niej brakuje. Niby coś działo się poza świadomością czytelnika – coś, co było widoczne w niektórych opisach – ale właśnie: przez to, że były to tylko skrótowe zapiski, iż coś miało miejsce, a nie akcja sama w sobie, nie zdołałam się do tego przekonać w 100%. Niektóre momenty były urocze, ale czegoś mi tam jednak zabrakło. Historia ta generalnie nie jest zła. Co prawda niektóre wątki o ciekawym potencjale zostały moim zdaniem zaledwie muśnięte, co pozostawiło po sobie niedosyt. Z kolei zakończenie zasiało we mnie niepewność… Ona natomiast sprawiła, że z chęcią przeczytałabym kontynuację lub choćby jakiś dodatek do "Netlove", by dowiedzieć się, co dzieje się trochę później. Ocena: 3,5/5 🥃 – Magda