Pociąg do krainy snów

Jest coś magicznego w nocnej podróży pociągiem, podczas śnieżnej zamieci. Nie wiem, jak Wam, ale mi kojarzy się to od razu z Bożym Narodzeniem, prawdopodobnie za sprawą kultowego „Ekspresu polarnego”. W książce, którą pokażę Wam dzisiaj nie znajdziecie jednak wątku Świąt, za to bajkowy klimat i emocjonujący wyścig z czasem, jak najbardziej. Zapraszam serdecznie na pokład magicznego pociągu, jadącego do Krainy Snów. Poznajcie piękną opowieść o sennych marzeniach i o tym, jak wiele korzyści może przynieść współpraca. Gdy konduktor Karol już ma zamykać drzwi pociągu, na peronie pojawia się biały, włochaty yeti. W ostatnim momencie dołącza on do pozostałych pasażerów magicznego parowca. W wagonie jadą już mała księżniczka z niewielkim smokiem, tancerz baletu i przyjazny, zielony potwór. Wszyscy jadą do Sennego Miasteczka, by przyśnić się „swoim” dzieciom. Jest tylko jeden warunek, muszą dotrzeć na miejsce przed północą. Kiedy pociąg się zatrzymuje, bo na tory przewraca się drzewo, wszystko wskazuje na to, że tej nocy cztery sny pozostaną puste. Konduktor Karol nie jest w stanie sam usunąć przeszkody, a pasażerowie nie bardzo kwapią się do pomocy. Na szczęście, księżniczka bierze sprawy w swoje ręce i przekonuje towarzyszy podróży, by wyszli z nią z wagonu. Powoli rodzi się plan, jak wykorzystując umiejętności każdego z osobna, usunąć tarasujące drogę drzewo. Księżniczka, yeti, tancerz i potwór łączą siły i wspólnie pokonują przeszkodę. Teraz wystarczy już tylko wskoczyć do pociągu i popędzić przed siebie. Czy zdążą przed północą? Ta klimatyczna, urocza opowieść to nie tylko pochwała współpracy, ale także ciepła historia o tym, by nie oceniać ludzi (potworów też) po wyglądzie. Znajdziecie w niej całą paletę barwnych postaci, kobietę maszynistkę i piękną, zimową scenerię. Książka, chociaż skierowana jest do starszych przedszkolaków, ma sporo tekstu i może stanowić fajny pomost pomiędzy picturebookami a dłuższymi opowieściami. Polecam!