Święta w miasteczku Anielin

Święta zbliżają się wielkimi krokami, dlatego mam dla Was kolejną świetną propozycję na ten czas oczekiwania… "Święta w miasteczku Anielin" to czwarty tom serii Miasteczko Anielin autorstwa Iwony Mejzy. Ta wzruszająca opowieść opowiada o losach kilku osób, które z różnych powodów spędzają święta samotnie. Ich życie zmienia się po otrzymaniu tajemniczego telefonu od notariusza. Nikt niczego nie rozumie, ale decydują się spotkać z nim w Anielinie. Cała historia zaczyna się od perypetii starszej pani w pierwszą niedzielę adwentu i trwa do Wigilii Bożego Narodzenia. Choć na pierwszy rzut oka są to obce sobie osoby, im bardziej zagłębiamy się w historię, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że nie są sobie obcy, jakby się mogło wydawać. Postać Marianny, starszej pani, i notariusza zasiewają tajemnicę, która jest przepięknie utrzymana do samego końca. Rodzinna tajemnica jest kluczowa i nadaje bieg wszystkim wydarzeniom. Krzysztof i Malwina nie znają się nawzajem, a od notariusza dowiadują się tylko, że w Anielinie czeka na nich spadek. Każde z nich decyduje się na przyjazd z innego powodu. Krzysztof jest rozrywkowy i nie narzeka na brak gotówki ani powodzenia u płci przeciwnej, ale jest samotny. Malwinie, którą dopada wypalenie zawodowe, również towarzyszy samotność, lecz jej przydałby się zastrzyk gotówki. Choć może to brzmieć nieco materialistycznie, święta w miasteczku i ludzie, z którymi mają styczność, zmienią wiele w ich życiu. Jest jeszcze postać Stefani, która mieszka całe swoje życie w Anielinie, nie lubi świąt i ma ku temu powód. Może się to wydawać z początku dziwne, gdyż prowadzi ona cukiernię. Wszyscy mieszkańcy i ludzie z okolicznych miejscowości Anielina zaopatrują się u niej w świąteczne wypieki. Ona również jest powiązana z Marianną, Krzysztofem i Malwiną. To właśnie w jej cukierni dochodzi do spotkania. Cukiernia staje się epicentrum wydarzeń, a mieszkanie Stefani niespodziewanie bazą dla nich wszystkich. To nie jest jedynie wesoła historia świąteczna; ma w sobie smutek i skłania do refleksji nad tym, co w życiu jest naprawdę ważne. Okres przedświąteczny ma w sobie ten pierwiastek, który nie pojawia się w żadnym innym czasie w roku. Podobnie jak w tej historii, ludzie otwierają swoje serca i przyglądają się wielu sprawom z innej perspektywy. Szukają odpowiedzi na pytania, na które w innym okresie roku nie zdobyliby się na to. Z tej opowieści bije niezwykła magia świąt... Z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę historię 🎄.

Krzysztof i Malwina to obcy sobie ludzie ,którym los o imieniu Marianna, zafundował życiową niespodziankę. Wystarczył jeden telefon od notariusza ,by ruszyła lawina zaskakujących zmian. Podróż do małego, nieznanego im miasteczka Anielin, staje się pierwszym krokiem do poznania nie tylko tajemniczej sprawy związanej z niespodziewanym spadkiem, ale i własnej historii rodzinnej, pełnej sekretów nierzadko bolesnych...A wszystko to rozgrywa się w atmosferze świątecznego oczekiwania i kuszącego aromatu wypieków z cukierni Stefanii.. Jeśli uwielbiacie powieści świąteczne ,to koniecznie na waszej liście musi znaleźć się ta książka. "Święta w miasteczku Anielin" to czwarta część serii Miasteczko Anielin. Cudownie spędziłam z nią czas. Ciepła, otulająca historia, przesycona zapachem świąt zabrała mnie w podróż do uroczego Anielina. Zaprzyjaźniłam się z bohaterami tej powieści i razem z nimi odkrywałam niełatwą przeszłość, zachwycałam się małą księgarenką, chłonęłam atmosferę przygotowań a na podniebieniu czułam smak jeszcze ciepłych eklerków. Nie zdążyłam się nacieszyć tą opowieścią ,a już zastał mnie koniec. Tak lekko przez nią przepłynęłam. Polecam i wam wybrać się do Anielina 💝 Nie będziecie żałować!!